czwartek, 31 października 2013

Dwa rodzaje Śmierci

http://menklawa.blogspot.com/2013/10/dwa-rodzaje-smierci.html#more


    Dzisiaj Hallowenn. Impreza co prawda z importu, ale dość popularna. Świat dzisiaj wyjątkowo obrodzi wszelkiej maści, okropnościami. Potwory wyjdą z szafy, wampiry będą mogły bezkarnie podrywać licealistki, Fredy Kruger wróci z zaświatów. Żywe trupy zamiast naszego mózgu zadowolą się kawałkiem dyni, lub cukierkiem. Jednym zdaniem: siły ciemności tego dnia ogłoszą zawieszenie broni. Szykuje się fajna impreza.

    Dzisiejszy tekst nie będzie  jednak o dobrej zabawie rodem z horrorów. Dlaczego? Po pierwsze  nigdy specjalnie nie "świętowałem" tego dnia. Po drugie dość często piszę o żywych trupach, wyjących kanibalach i tym podobnych więc może oryginalnie będzie jak właśnie dzisiaj dam  sobie z tym spokój.

    Postanowiłem napisać o dniu jutrzejszym, a więc o Wszystkich Świętych i temacie nierozerwalnie związanym z tym czasem, a więc o:  

                                                                 Śmierci 


     Pierwszego listopada myślę o niej często. Mniej więcej tyle, ile przez resztę roku razem wziętą. Nie pracuję w domu pogrzebowym, czy w szpitalu i na co dzień jest ona dla mnie czymś bardzo odległym. Pisząc "Śmierć"  mam na myśli coś, co łączy się z takimi słowami jak: przemijanie, strata ,czy  tajemnica. Wiem, że ciężko to zdefiniować , ale jest to coś innego niż "śmierć"

    Z tą pisaną z małej litery spotykam się bardzo często. Wszak dookoła jej pełno. Ta najbardziej widowiskowa w świetle reflektorów zabiera bohaterów "Gry o Tron",czy "Żywych Trupów". Inna, pisana drukowanymi literami ma twarz kościotrupa-filozofa z kart "Świata Dysku". Kolejna upodobała sobie filmy klasy klasy Z i ma tam stały etat. Czasem daje upust swojej fantazji i przez to staje się tak nienaturalna , że aż śmieszna. Jest też "śmierć" z telewizyjnych wiadomości. Poważna, czasem przejmująca, ale jednak odległa i  nierealna. Wszystkie te "śmierci" są ze mną na co dzień i zdążyłem się do nich przyzwyczaić.

    Ze "Śmiercią" jest inaczej. Jest bowiem bardzo tajemnicza i na szczęście trudno ją spotkać.  Nie zaprząta mi głowy i nie narzuca się.

     Jutrzejszy dzień jest pod tym względem bardzo wyjątkowy. Przez te kilkanaście godzin będzie jej bowiem bardzo dużo. Będę o niej myślał myjąc rodzinny grób. Będzie mi towarzyszyła kiedy wieczorem, po zmroku pójdę z moim bratem, na cmentarz. Pojawi się w jego pytaniach o ludzi, których nie pamięta i historiach z nimi związanych. Mimo, że tak trudna do zauważenia, będę szukał jej odbicia. Ujrzę ją może w starej czarno-białej fotografii nagrobnej z przed stu lat, przedstawiającej obcą mi osobę, o poważnej twarzy i wzroku utkwionym gdzieś przed sobą. Mignie mi na chwilę, gdy zmrużę oczy patrząc na palące się w ciemności znicze. Może poczuje jak przechodzi obok, gdy będę zapalał świeczkę na zapomnianym przez Świat bezimiennym grobie. Wszystko to tego jednego dnia.

    Potem wróci normalność i "Śmierć" odejdzie na jakiś czas. Mam nadzieję, że nie zobaczę jej znowu zbyt szybko...


PS
By dopełnić całości, na koniec odpowiednia, nastrojowa muzyka:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz