środa, 14 sierpnia 2013

Lego - klocki dla wielkich konstruktorów i małych dzieci.







    W moich listach do św Mikołaja stałym punktem poza żołnierzykami, resorakami, były klocki LEGO. Gdybym miał wytypować ulubioną zabawkę (wtedy to była dla mnie tylko zabawka, a nie genialne narzędzie uwalniające zasoby mojej kreatywności) bez zastanowienia wybrałbym słynne klocki duńskiej firmy. Miałem to szczęście że posiadałem dwie rzeczy przydatne by szybko zostać młodym konstruktorem:


-starszego brata
-rodzinę za granicą

    Dzięki temu kiedy tylko moja kora mózgowa rozrosła się na tyle że brzęczące bączki przestały mi wystarczać, swój wzrok skierowałem na klocki których kolekcjonowanie rozpoczął mój brat. Oczywiście nie było to takie proste. Klocki były bowiem wtedy:

-bardzo drogie
-trudno dostępne



   



     Te dwa czynniki sprawiły że zezwolenie na zabawę klockami poprzedzone było krótkim szkoleniem, jak się z nimi obchodzić (a raczej czego nie wolno z nimi robić) , a sama zabawa odbywała się pod nadzorem. Dzięki temu miałem wrażenie że dostąpiłem niemałego wyróżnienia. Klocki były na tyle drogie że każdy mój kolega, który przyszedł się ze mną pobawić przy wyjściu był przeszukiwany przez mojego starszego brata (nie były to obawy bezzasadne, pokusa zakoszenia unikatowego czarnego toporka była duża).





   

    Z czasem kolekcja naszych klocków się rozrastała. Mój brat zbierał głównie klocki kosmiczne (umysł ścisły) ja klocki z serii rycerze i piraci (okazało się po latach że jestem humanistą). Do dziś pamiętam emocje gdy rodzice przynosili nowe katalogi. Uwielbiałem przeglądać ustawione tam dioramy. Były pełne detali, wszędzie coś się działo- tu kogoś goni rekin , tam ktoś spada jeszcze gdzieś hipek ucieka z ukradzionym kielichem. Wszystko ładnie sfotografowane, fajnie oświetlone-jednym słowem świat , w którym jako dziecko chciałbym się choć na chwilę znaleźć. Oczywiście z okazji urodzin, świat etc wybrać sobie mogłem jeden mały zestawik, ale dzięki temu klocki LEGO zawsze maiły w sobie element ekskluzywności. Wiedziałem że za horyzontem czai się wymarzony statek piracki lub świecący w ciemności duch i muszę być bardzo grzeczny żeby go dostać.













    Oczywiście z wiekiem sposoby na spędzanie wolnego czasu się zmieniły i klocki powędrowały do pudła. Do czasu...aż na świecie pojawił się mój młodszy brat. Ze starszym wpadliśmy na pomysł że schowamy przed nim nasze stare klocki LEGO i będziemy mu je dawać etapami gdyż wtedy będzie mógł doświadczyć tego co my: przyjemności powolnego powiększania swojej kolekcji i maksymalnego eksploatowania możliwości każdego klocka(wiem byliśmy tyranami). Plan był dobry ale nie wytrzymał próby czasu. Nie młodszy brat wcale nie odkrył schowanych klocków, wręcz przeciwnie to ja nie mogłem wytrzymać kiedy pomagałem mu składać jeden z otrzymanych zestawów i szybko wcześniejsze postanowienie poszło w zapomnienie










    



    Posiadanie młodszego brata ma jedną szczególnie dobra cechę. Można się bawić( z nim). I nawet, jeśli jest się w wieku kiedy powinno się mieć własne potomstwo nikt się nie czepia i nie puka w czoło wisząc nas leżącego na podłodze w morzu klocków. Był to świetny pretekst by znowu poczuć się jak Pan Wszechświata , Wielki Konstruktor, Pan życia i śmierci zastępów ludzików LEGO. Była to świetna okazja by jak dawniej wymyślać ekscytujące przygody podczas których można było bezkarnie wyrywać hipkom rączki i główki. Do tego doszły nowe serie ,które urozmaicały zabawę tj Gwiezdne Wojny, i tak wyczekiwany przeze mnie w dzieciństwie Dziki Zachód (pamiętam jak kombinowałem ze strażakami i robin hoodami by mieć namiastkę kowbojów). Wspomnienia odżyły. 






    Dziś młodszy brat z etapu klocków LEGO przeszedł na etap nafty i kukiełek, ale o klockach nie zapomniałem...czekają tylko na dobry pretekst by znowu zanurzyć w nich rękę i usłyszeć charakterystyczny dźwięk przelewających się plastikowych elementów! 






P.S
     Z ciekawości przeszedłem się do sklepu by zobaczyć jak teraz wygląda sprawa z moimi ulubionymi klockami. I cóż, fajnie. Dużo tego wszystko, pełno serii, jednym słowem czego dusza zapragnie. Mimo wszystko pozostał mi sentyment do klasyczny podziału: kosmos, miasto, rycerze, piraci i  do ludków z jednakowymi główkami. Ale cóż jestem stary i ważne żeby nowe pokolenia sięgały po LEGO bo naprawdę warto.





3 komentarze:

  1. A to uczucie kiedy biegnąc przez pokój Twoja niczego nieświadoma stopa w skarpecie nadeptywała na niepozorny szary klocek w kolorze dywanu. Bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam zawsze chciałem mieć statek piracki Lego lecz nigdy nie było mi to dane. Dziś swoim dzieciom jak tylko mogę kupuję zabawki. Teraz córki mają etap na lalki Barbie i ciuchy dla nich https://achdzieciaki.pl/ubranka-dla-lalek-99 i jak na razie fajnie im wychodzi ich ubieranie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego co się orientuję to klocki Lego są ponadczasowe. Moim zdaniem na takie samo miano zasługuje centrum dowodzenia Ben 10 https://modino.pl/ben-10-zestaw-centrum-dowodzenia-dx-bandai-36245 za którym wszystkie dzieciaki przepadają. W końcu kto nie chciałby być dowódcą.

    OdpowiedzUsuń