środa, 14 sierpnia 2013

Kto sztuka nie błądzi, czyli jak być wrażliwym na piękno.




    Często zdarza mi się z kimś rozmawiać o Sztuce. Temat wszak poważny, doniosły i godny poruszenia. Zauważyłem że kiedy są to osoby, które tą dziedziną interesują dosyć sporadycznie często pada następujące sformułowanie:



-”ja tam się na sztuce nie znam ale lubię to i to” ( tu pada nazwisko autora, ewentualnie opis obrazu kiedy autor pozostaje rozmówcy nieznany)







    Wydało mi się bardzo ciekawe że kiedy ktoś wypowiada się na temat malarstwa z góry uprzedza, że posiada małe obycie w tym zagadnieniu. Nie zdarza się bowiem by osoba , z którą rozmawiam o np. książce czy filmie i zapytana o opinie z góry uprzedzała że np. mało czyta albo nie chodzi do kina. Z czego to wynika? Mam kilka teorii:



-dużo ludzi nie interesuje się sztuką więc nie jest to żaden wstyd przyznać się do tego

-sztuka (szczególnie współczesna)uważana jest za elitarną

-zwykły człowiek mówiąc o sztuce boi się że jego opinia będzie głupia i naiwna i woli się odpowiednio zabezpieczyć



    Ile jest prawdy w moich spostrzeżeniach? Nie wiem, ale ze swoich doświadczeń wiem że większe szanse powodzenia ma rozmowa dotycząca np. malarstwa XIX wiecznego niż sztuki współczesnej. Zauważyłem że wiele osób ma problemy z odbiorem dzieł artystów żyjących współcześnie, uważa je za dziwne, niezrozumiałe, nie wie jak je zinterpretować. 



Fajne to to czy niefajne?




    Jak temu zaradzić? Chodzić po muzeach i oglądać. I robić to na luzie i z dystansem. Potraktować zwiedzanie przybytku sztuki jak spacer po parku (oczywiście nie wyprowadzamy tam psa i nie gramy w piłkę). Gdy coś nam się spodoba przystanąć( jeśli nic się nie podoba zmieniamy muzeum). Często gdy jestem w muzeum widzę jak ludzie chodzą od obrazu do obrazu starając się każdemu poświęcić tyle samo czasu (syndrom japońskiej wycieczki). Wiem że to wynika z chęci zobaczenia jak najwięcej skoro np. wybuliło się na zagraniczną wycieczkę, ale to bez sensu. Po wyjściu z muzeum po obejrzeniu kilkuset obrazów pozostanie nam mętlik w głowie (chyba że mamy umysł Hannibala Lectera). Uważam że lepiej oglądać mniej, ale bardziej świadomie. Nasza wrażliwość na sztukę na pewno na tym skorzysta, buty na pewno.


    A co jeśli nie mamy czasu ani pieniędzy na wizytę w muzeum. Zawsze zostaje nam cudowny wynalazek jakim jest internet. Dzięki wizycie np. tutaj możemy nie wychodząc z domu rozwijać swoją wrażliwość na sztukę. Google Art Project mimo że nie zastąpi wizyty w galerii to zrekompensuje dostępem do tego co najlepsze i w dodatku w najlepszej jakości. Ostatnio w wersji gigapixelowej pojawiły się np obrazy Vincenta van Gogha.



Fragment "Sypialni" Vincenta van Gogha. Widać każde maźnięcie.


I obraz w całej krasie.
      

    Zobaczyć sobie obraz w wielkim powiększeniu przynajmniej dla mnie stanowi dobre urozmaicenie. Tak więc poszerzajmy swoje horyzonty , a może kiedy następnym razem wybierzemy się do galerii zgromadzone tam dzieła sztuki , które dotychczas uważaliśmy za głupie objawią nam swoje piękno. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz