poniedziałek, 25 listopada 2013

Boże Narodzenie w listopadzie.

   

    Piszę ten słowa na świeżo, w chwili kiedy targające mną  gwałtowne emocje są dalej silne. Roztrzęsionymi ze zdenerwowania łapami postanowiłem opisać historię, która mi się przytrafiła. Efektem dramatycznych doświadczeń jest niniejszy tekst. Z góry przepraszam, za emocjonalny ton, ale są sytuacje kiedy po prostu inaczej się nie da.


    Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Z plecaczkiem na ramieniu, w piękny listopadowy dzień wyruszyłem  by zrobić zakupy. Cel: Carrefour w galerii krakowskiej. Trasa dobrze mi znana. Po drodze mijam >>>strefę żula<<<, udaje mi się wyminąć jej mieszkańców i tunelem "Magda" przemieszczam się dalej. Idąc, do mych uszu docierają komunikaty mówiące, że w związku z remontem torów pociągi do Rzeszowa jeżdżą drogami z dworca autobusowego. Taka ciekawostka.

    Wpadam  do galerii. Jest niedziela (była). Okoliczna ludność, zmęczona wszechobecnym kryzysem szuka pocieszenia w zakupach. Jest tłoczno. Szybkim krokiem, pewnie zmierzam do celu. Mijam snujących się ludzi i wpadam do Carrefoura. Pierwsze co widzę to bożonarodzeniowe ozdoby i regały zawalone słodkościami. No tak przypominam sobie, wszak mamy listopad! I tak coś późno w tym roku. Po chwili w głośnikach rozbrzmiewa reklama ze świętym Mikołajem. Klasyka: piskliwy głosik małej dziewczynki, gadka o prezentach i rubaszny ton głosu Mikołaja. Cóż business is business. Jakoś mnie to nie dziwi. Trochę zniesmaczony proszę na stoisku mięsnym miłą Panią o pierś. Kupuję promocyjne mandarynki i lecę do kasy. Ponieważ kolejka nie długa i mam dużo czasu postanawiam zajrzeć do Empiku poczytać komiksy. Dopiero teraz dostrzegam, że cała galeria ozdobiona jest lampkami i choinkami. Aż mam ochotę coś kupić. 

    Gdy wchodzę do Empiku pierwsze co widzę to czerwień. Wszędzie piękne karteczki z radosną gębą Mikołaja. W sumie to rozumiem, business is business. Kiedy jednak staję przed stoiskiem z komiksami w głośnikach rozlega się "kolęda". Poczułem się trochę dziwnie. Przez chwilę pomyślałem żeby podzielić się ze stojącym obok Panem kupioną wcześniej mandarynką (jako, że nie zaopatrzyłem się w Carrefourze w opłatek). Jednak po chwilowym zaskoczeniu wsłuchałem się w rzeczoną piosenkę. Pierwszym moim skojarzeniem było to:


 To co usłyszałem w Empiku było:

-słabe jak gra naszej reprezentacji
-zaśpiewane z manierą przypominającą mi interpretację hymnu wykonaną przez Panią Edytę Górniak
-otaczający mnie kolor czerwony (kartki z Mikołajem)od razu skojarzył mi się z politykiem widocznym powyżej

   Abstrahując, czy sklep to dobre miejsce na puszczanie kolęd. Nie podnosząc kwestii, czy listopad to nie jest trochę za wcześnie na to, doszedłem do jednego wniosku: 

 skupić się przy tym na przeglądaniu komiksów nie sposób

    Pospiesznie kierując się w stronę wyjścia przypomniałem sobie, że to nie pierwszy raz. Pamiętam kilka lat wstecz jak w Empiku w okresie przedświątecznym leciała coś co było relacją z Wigilii ?! (nie wiem jak inaczej to nazwać). Polegało to na tym, że jakiś koleś z głośników  bredził coś o opłatku, barszczyku i pierożkach, starając się mi wmówić, że jestem w miejscu, w którym nie przychodzi się tylko po to by kupić gazetę, czy płytę. Jego ciepły głosik i pseudo świąteczne gadu-gadu miały we mnie wzbudzić poczucie, że jestem u siebie. Przekaz był jasny: Empik to nie jest zwykły sklep. To miejsce gdzie podzielę się opłatkiem i spotkam moją drugą Empikową rodzinę. Obrzydlistwo.

    Nie wiem czy, puszczanie tego typu rzeczy zwiększa sprzedaż. Może. Jeśli chcieli wygonić  takich darmozjadów jak ja, którzy tylko czytają komiksy, zamiast je kupować to osiągnęli zamierzony efekt. Mi najbardziej żal było ludzi, którzy pracują w Empiku i nie mogą tak jak ja po prostu uciec. Moi Drodzy jesteście naprawdę twardzi. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie  znienawidzicie kolęd. Wszak cytując klasyka:

"Tradycja naszych dziejów jest warownym murem, to jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza… To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to co dookoła powstaje, od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy."

film"Miś"

3 komentarze:

  1. wiesz, niedługo ciężko będzie znaleźć miejsce gdzie nie będzie widać świątecznych dekoracji czy słychać bożonarodzeniowych piosenek. nie każdy musi to lubić, ale nie widzę nic szokującego w tym jak to wygląda w empiku, zwłaszcza że sporo osób myślami jest już powoli przy świętach, do których został niecały miesiąc. sama pracowałam kiedyś w jednym sklepie gdzie puszczano m.in. kolędy i uwierz mi, że wbrew pozorom nie było to wcale męczące podczas pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała galeria i empik wyglądają naprawdę atrakcyjnie. Mi to nie przeszkadza. Inną sprawą są kolędy. Ja lubię te tradycyjne i śpiewane przy wigilijnym stole. To co usłyszałem w Empiku mi się nie podobało, nawet bardzo, ale to oczywiście kwestia gustu. Rozumiem, że świąteczna piosenka puszczana w sklepie ma stworzyć miły ciepły nastrój i zachęcić nas byśmy zostali dłużej (wydali więcej pieniędzy|). W moim przypadku efekt był odwrotny.

      Usuń
  2. Najpierw czytając tego posta tylko lekko się skrzywiłem i uśmiechnąłem z politowaniem a kilka dni później ogarnął mnie szczery bulwers i zażenowanie kiedy przeżyłem to samo w katowickim Empiku.

    OdpowiedzUsuń