wtorek, 3 grudnia 2013

Filmy, do których się wraca

 

    Wczoraj miałem okazję przeżyć z przyjaciółmi sentymentalną podróż do krainy Fantazji. Wszystko za sprawą poniedziałkowych seansów serwowanych w ramach akcji film za piwo czyli Filmowe Poniedziałki w "Albo Tak" (dla tych z Krakowa i okolic: szukajcie na Fejsbuku). Na rozwieszonej płachcie mieliśmy okazję podziwiać dzieło Wolfganga Petersena "Niekończąca się opowieść" (1984). Film stary, ale jary i z przyjemnością obejrzałem go po raz kolejny. 

    Po seansie, wysłuchawszy niestosownych komentarzy moich kolegów na temat obejrzanego filmu (moim zdaniem chłopczyk krzyczał z radości i tylko z radości) i wypiciu ku uciesze barmana, który chciał iść do domu (nie dziwie mu się) kilku piw uświadomiłem sobie, że są:

                                                      filmy,do których się wraca


    Poniżej  przedstawiam sentymentalne zestawienie dzieł sztuki filmowej, które:

-bardzo lubię
-oglądałem kilka razy
-zapewne obejrzę jeszcze nie raz

Miłego czytania/oglądania

UWAGA!
    Dzisiejszy post zawiera masę spoilerów, trailerów i innego paskudztwa, więc jeśli przez ostatnie 50 lat swojego życia mieszkałeś na bezludnej wyspie i nie chodziłeś tam do kina to nie czytaj!

1."The Blues Brothers" (1980) 

    Kultowy film z kultową muzyką. Niewiele brakowało bym go nie obejrzał. Gdy lata temu usłyszałem słowo "miuzikal" oczywiście uznałem, że mam do czynienia z obrazem dla starych panien i zniewieściałych lalusiów. Na szczęście moja ignorancja szybko uleciała przy dźwiękach muzyki granej przez Raya Charlesa, Jamesa Browna i całą resztę. Do dziś w moim starym pokoju wisi plakat z filmu, przedstawiający braci Blues i Dodge'a Monaco. Pod nimi widnieje tekst:

Briefcase Full of Blues
It's 106 miles to Chicago, we got a full tank of gas, half a pack of cigarettes, it's dark... and we're wearing sunglasses.Hit it. 

Nie mam na paliwo, nie palę, nie mam okularów przeciwsłonecznych, ale jadę w ciemno.




2."Braveheart" - Waleczne Serce(1995) 

    Pamiętam dzień kiedy po raz pierwszy obejrzałem ten film. Było to na koloniach nad morzem i seans odbywał się w jakiejś obozowej świetlicy. W dziele Mela Gibsona było wszystko:

-najfajniejsza epoka historyczna, czyli średniowiecze
-bitwy z użyciem średniowiecznej broni
-opatrywanie ran średniowiecznymi metodami
-średniowieczne reality show zwane torturami
-miłość rodem ze średniowiecznych legend

    Siedziałem i cieszyłem się niczym dziecko (którym byłem) do momentu, aż nasza pani wychowawczyni, gdy minęło 3/4-e filmu zapaliła światło i kazała nam iść na spacer. SPACER!? Tu Szkoccy patrioci walczą o freedom, Anglicy szykują pułapkę na Mela, a ja mam gdzieś iść? Gdybym miał wtedy w rękach Claymore i nie był dobrze wychowanym, grzecznym chłopcem, rozpłatałbym delikwentkę na pół. Seans dokończyłem innym razem, jednak to właśnie wtedy odkryłem swoje szkockie korzenie. Do dziś grając w piłkę z kolegami noszę na sobie koszulkę reprezentacji tego deszczowego kraju zamieszkałego rzez rozczochranych facetów w spódniczkach. Aye!



3.Forrest Gump (1994)

    Kolejny film z listy, którego pierwsze obejrzenie pamiętam bardzo dobrze. Było to w Krynicy na wczasach i zostałem wygoniony z bratem do kina. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku "Blues Brothers" marudziłem, że mnie coś takiego  nie interesuje. Wolałem iść na "Sędziego Dredda", który leciał jakoś w tym samym czasie, a nie na jakiś film obyczajowy. Przygody Forresta pokochałem jednak już po pierwszych minutach i ten stan trwa do dziś. Jest to jeden z tych filmów, które  znam na pamięć, ale mimo tego mogę oglądać go na okrągło. 

PS Książka o ile pamiętam jest jedną z tych, które bawią do łez.

4."Absolwent"(1967) "The Graduate"

    Pamiętam, że miałem składankę muzyki filmowej pt. "Top movie hits", czy jakoś tak. Był tam piosenka duetu Simon and Garfunkel - The Sound of Silence. Obok niej widniał tytuł filmu Mike Nicholsa. Lepszej rekomendacji nie potrzebowałem. Film w końcu udało mi się obejrzeć w telewizji. Pamiętam, że oglądając go byłem mniej więcej w wieku tytułowego Absolwenta. Dla mnie nie ma lepszego filmu, który opisuje to co dzieje się z mężczyzną gdy wchodzi w dorosłe życie. Widok zakłopotanego Dustina Hoffmana do dziś sprawia, że szeroko się uśmiecham.




5. "Święci z Bostonu"(1999) "The Boondock Saints"

    Film obejrzałem po raz pierwszy w publicznej telewizji. Nie wiem jak jest teraz , ale kiedyś wieczorem można było trafić na taką perełkę. O filmie wiedziałem tyle ile wyczytałem z programu tv, czyli niewiele. Tym bardziej zaskoczyło mnie to co zobaczyłem na ekranie. Prosta fabuła, proste irlandzkie chłopaki i tyle radości. Dziś film jest chyba kultowy, ale wtedy dla mnie to było wielkie odkrycie. Motyw muzyczny z filmu to jeden z moich ulubionych:



PS Ktoś z Panów zamienił spluwę na kuszę?
.
6."Dobry, zły i brzydki"(1966) "Il buono, il brutto, il cattivo"

    Długi film na długie, mroźne wieczory, czyli już niedługo przyjdzie na niego czas. 165 minut uczty dla każdego miłośnika dzikiego zachodu i nie tylko. Dla mnie western idealny (mimo, że to anty-western). Zawsze kojarzy mi się z męskimi seansami z moim ojcem. Dla jednych to flaki z olejem, dla mnie taka "snująca" się opowieść była czymś wspaniałym. Pamiętam, że gdy kręciliśmy z kolegami pierwsze filmy na VHS, starałem się nieudolnie naśladować zdjęcia do filmu Sergio Leone. Finał na cmentarzu to czysta ekstaza.

PS
>>>>>>Tu<<<<< ciekawa analiza tego wszystkiego

7."Krew bohaterów"(1989) "The Blood of Heroes"

    Był czas kiedy jako dziecko nałogowo studiowałem program telewizyjny. Dzięki temu bez oglądania znałem większość filmów. Moje zachowanie wynikało z prostego faktu, że telewizor był w moim domu reglamentowany. Teoria o destrukcyjnym wpływie telewizji na umysł dziecka znalazła u moich rodziców podatny grunt. Dlatego większość filmów było dla mnie tymi kilkoma wersami streszczenia w programie tv. Stymulowało to bardzo moją wyobraźnię. Streszczenie do "Krwi Bohaterów" było tym, które rozgrzewało moje płaty kory mózgowej do czerwoności. Działo się tak za każdym razem gdy natrafiałem na ten film, przeglądając gazetę. W końcu kiedy udało mi się obejrzeć długo wyczekiwany obraz z Rutgerem Hauerem grającym w Juggera nie zawiodłem się. Scena otwierająca film (wkładanie strojów przez graczy) jest idealna w swojej klasie (scen graczy w juggera przygotowujących się do gry).Salute!


Zamiast zakończenia : 
Jeśli któryś z wyżej wymienionych filmów jest Ci nie znany Mój Drogi Czytelniku to czas nadrobić zaległości.

PS
Zdjęcie wykorzystane u góry posta pochodzi z filmu, który jak najbardziej pasuje do zestawienia.

2 komentarze:

  1. Co tu dużo mówić. Moja lista wyglądałaby duużo inaczej, to raz (nawe w tych samych ramach czasowo-gatunkowych). Dwa, to że pozostaje mi nadrobić kilka tytułów jak Absolwent czy Znikający Punkt. Trzy - rozwaliłeś mnie tą kuszą bo zupełnie nie pokojarzyłem faktów przez te wszystkie lata. Świętych oglądałem jak płyta z diwiksem krążyła po wszystkich znajomych gdzieś tam w głębokim liceum a więc daleko przez "premierą" TV (BTW: pamiętam, że to od czasów tamtego filmu powtarzam "nie lubię Williema Dafoe"). Cztery - co z filmami do których wracasz BO NIC INNEGO NIE MA W TELEWIZJI? Czyżby już nie te czasy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd, ale znam tylko dwa - za to oba uwielbiam. Run, Forrest, run oraz Święci to pozycje, które ciężko mi nawet opisać słowami - uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń