czwartek, 12 grudnia 2013

Najtrudniejsza gra na świecie


http://menklawa.blogspot.com/2013/12/najtrudniejsza-gra-na-swiecie.html#more


    Cytując Noobirusa (autora nowego tematu): "KGB żyje (jeszcze) i dotrwało do czwartej edycji". Pacjent co prawda jest w stanie agonalnym, ale póki maszyna robiąca "Ping" robi co do niej należy idea Karnawału Graczy Blogerów nadal trwa.


    Dzisiejszy temat brzmi: Hard\Easy. Każdy kto grał w jakąkolwiek grę komputerową wie, że wybór stopnia trudności ma znaczenie. Gracze z dłuższym stażem zdają sobie również sprawę, że na przestrzeni wieków poziom trudności gier ulegał zmianie. Czy kiedyś było łatwiej, czy trudniej to zagadnienie dla prawdziwych komputerowych wyjadaczy. Ja postaram się przybliżyć Wam Moi Drodzy Czytelnicy temat z innej strony. Dziś opiszę:

                                  Najtrudniejszą grę świata...

...a dokładnie jak przy pomocy dużego nakładu pracy trudną grę uczynić produkcją nie do przejścia.

Ale zacznijmy od początku...

    Dawno temu , w czasach świetności konsoli Playstation (nie mylić z Polystation) w ręce wpadła mi gra "TOCA Touring Car Championship". Była to produkcja o wyścigach samochodowych.  Jej wyjątkowość polegała na tym, że postawiono w niej na realizm. Pamiętam, że bardzo się zdziwiłem gdy na pierwszym zakręcie, który próbowałem ściąć w stylu znanym np z "Gran Turismo", wypadłem z trasy. Nie byłem fanem wyścigów, więc gra, która okazała się dość trudna szybko powędrowała na półkę. Do czasu, aż odkrył ją mój starszy brat (pozdrawiam). Produkcja, w której wpadało się w poślizg i by wygrać trzeba się było napocić, to było to czego aktualnie szukał. Był on  bowiem doświadczonym weteranem komputerowej rozrywki i podszedł do TOCI bardzo ambicjonalnie. Grał na najwyższym poziome trudności, z widokiem "z oczu". Niestety szybko gra okazała się za mało realistyczna, a co za tym idzie za łatwa. 



    Jako człowiek nie poddający się łatwo postanowił temu zaradzić. Doszedł do wniosku, że kierownica podłączona do PSX-a + TOCA Touring Car Championship to byłaby rozrywka emocjonująca, ciekawa i co najważniejsza trudna. Poszedł więc do warsztatu...

Teraz mała dygresja:

    Dziś gdy ktoś chce mieć kierownicę do grania idzie do sklepu i ją kupuje. Gdy nie ma pieniędzy idzie do roboty, albo bogatego wujka i gdy ma wystarczająco kasy, kupuje wymarzony sprzęt. Kiedyś nie było to takie proste. Pieniądze nie leżały na ulicy, a wujkowie mieszkali daleko w Ameryce. Pozostawał fach w ręku i determinacja. Tych mojemu bratu nie brakowało...

    Po wielu dniach spędzonych w warsztacie, z którego dochodziły tajemnicze odgłosy, światło dzienne ujrzało Jego "dzieło". Kierownica do grania własnej produkcji! Sprzęt był bez wątpienia wyjątkowy. Zbudowany głównie z drewna. Rolę kierownicy pełniło kółko od wózka.  Biegły od niej dwa sznurki. Gdy przekręcaliśmy kółko w jedną stronę jedna z linek napinała się i wprawiała w ruch gwózdek, który naciskał na klawisz na padzie odpowiedzialny za skręt. Kontroler bowiem znajdował się na swego rodzaju półeczce, nad którą znajdował się system owych gwoździków. Podobnie było z hamulcami i pedałem gazu. Gdy naciskaliśmy np. gaz, to odpowiedni gwóźdź naciskał na klawisz. Wiem jak to brzmi, ale to działało! Przy pomocy młotka, gwoździ, kółka od wózka, paru desek powstała kierownica, którą po podłączeniu do pada dało się kierować! W dodatku jak to wszystko wyglądało. Koledzy, którzy do mnie przychodzili doznawali szoku. Do domu wracali mokrzy i na miękkich kolanach.

    Inną sprawą pozostawała użyteczność nowego sprzętu. Niestety nie dało się tego za bardzo skalibrować, a stopień regulacji czułości (ze względu na zastosowane innowacyjne rozwiązania technologiczne) był zerowy. Owocowało to niespotykanym wzrostem poziomu trudności w TOCA Touring Car Championship. Ukończenie wyścigu ( nie mówiąc o zwycięstwie) wymagało nie tylko nadludzkich umiejętności, ale także wielkiej koncentracji i dużej dawki szczęścia. Nie przeszkadzało to jednak nikomu. Kierownica była wielkim sukcesem i pewne jej mankamenty nikomu nie wadziły. Co prawda przejść gry się na niej nie dało, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Okazało się, że jest to sprawa drugorzędna. Ważna była idea, chęć takiego podwyższenia poziomu trudności, by rozrywka z trybu hard przeszła w realistic, albo nawet impossible.

PS 
Chyba jestem jedynym uczestnikiem Karnawału. Jak tak będzie do końca grudnia to co? Wygrałem?

5 komentarzy:

  1. Kiedyś to były czasy, nawet własne kontrolery trzeba było robić....

    "Chyba jestem jedynym uczestnikiem Karnawału. Jak tak będzie do końca grudnia to co? Wygrałem?"

    Miesiąc jeszcze młody, jeszcze ktoś się zgłosi... oby T_T

    OdpowiedzUsuń
  2. O_O Te. Ty na serio? Z tymi gwoździmi. Z tymi deskami. Z tym... kółkiem od wózka. Pierwszy taz nie daję wiary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Nie mam dowodu w postaci kierownicy, ale są świadkowie.

      Usuń
  3. Żaden ze mnie gracz, bo zawsze gram na easy... no ewentualnie w Jedi Academy na wyższym poziomie...
    Ale nie zapomnę, jak mój brat ciągle zwiększał poziom w Wolfensteinie. I emocje rosły!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli szukacie sprawdzonego kasyna internetowego, to zdecydowanie mogę Wam polecić https://polski-sloty.com/ , ponieważ sam z niego korzystam. Na stronie macie możliwość skorzystania z licznych bonusów.

    OdpowiedzUsuń