Ostatnio przeczesując internet
natrafiłem na KGB. Uspokajam że nie natrafiłem na „to” KGB
tylko Karnawał Graczy Blogerów. Kiedy okazało że nie chodzi o
zaproszenie na dziką imprezę w oparach gier i internetu byłem
przez chwilę zawiedziony. Ale tylko trochę i nie na długo. Jako że
każda okazja do zamulania o starych dobrych czasach w kontekście
gier komputerowych jest dobra,dziś w ramach KGB napiszę o:
Mojej growej edukacji
Jako że temat starych gier (a co za tym idzie edukacji z nimi związanej) był już
na tym blogu poruszany nie będę się powtarzał i pisał w co
drzewiej grałem, na czym i jak długo. Powiem tylko że (tak mi się wydaje) jestem
graczem z doświadczeniem. Moja cera jest blada, mrużę oczy na
widok słońca i mam niedowład dolnych kończyn. Zatem mogę się
czuć jako osoba godna uczestniczenia w Karnawale i uprawniona do stanięcia się w gronie Graczy Blogerów. Zapraszam więc do
wysłuchania historii o młodości, namiętności, sile woli i przede
wszystkim o graniu. W gry oczywiście.
Dawno dawno temu... w latach 80-tych
ubiegłego wieki w Polsce wydarzyła się pewna historia.
Były to inne czasy. Nasz kraj był
opanowany przez orków z Mordoru, po gry komputerowe trzeba było
stać w długich kolejkach,a prąd był na kartki. W jednym z
obskurnych szpitali narodziło się dziecię. Jego narodziny
poprzedziły cudowne zjawiska, będące zapowiedzią jego przyszłych
wielkich czynów: w osiedlowym sklepie pojawił się ocet, Polak
dostał Nobla, a na rynku gier miał miejsce wielki krach.
Chciałbym
w tym miejscu napisać, że maleństwo przyszło na świat w
normalnym domu, jednak nie byłoby to do końca prawdą. Rodzinę
naszego bohatera wyróżniał jeden bardzo ważny szczegół.
Wiedzieli o istnieniu gier komputerowych. W czasach kiedy komputer
był dla wielu pojęciem abstrakcyjnym był to nie lada ewnement. Tak
więc nasz bohater kiedy rozwinął się na tyle tyle dobrze by
cokolwiek kontaktować odkrył, że jego starszy brat całe godziny
spędza przy czymś pięknym i tajemniczym. Było to Atarii Zx
Spectrum. Myślę że właśnie wtedy można mówić o początkach
growej edukacji naszego bohatera.
Jak wiadomo w edukacji najważniejsze
jest by mieć dobrego nauczyciela. Takim kimś był starszy brat
naszego bohatera. Nie myślcie, że łączące ich pokrewieństwo
oznaczało taryfę ulgową dla młodego adepta. Wręcz przeciwnie,
był to trening surowy i trudny. Tak jak w poprzednim poście o
starych grach posłużę się sprawdzona metaforą filmową. Edukacja growa była
jak droga młodego wojownika w filmie kung-fu i można śmiało
podzielić ją na etapy.
Etap 1. W cieniu mistrza uczymy się:
-Cierpliwości (w czasie gdy wgrywała
się gra można było zjeść obiad i zrobić sjestę)
-Delikatności (po wejściu do pokoju
często słyszało się okrzyk: „nie ruszaj się”. Chodziło o to
by idąc nie wprawić w drgania głowicy.)
-Pokory (granie było zarezerwowane dla
starszych)
Etap 2. Namaszczenie:
Po spędzeniu wielu godzin jako
obserwator następuje obrzęd inicjacji. Młody gracz najpierw
przechodzi ciężkie próby, które mają sprawdzić czy jest gotów.
-Jedzie na kolonie gdzie nie może
grać. Musi przetrwać by udowodnić swoją siłę woli
-Patrzy w monitor aż jego spojówki
przestaną krwawić i przyzwyczają się do komputerowej poświaty
-Przechodzi grę z wyłączoną
nieśmiertelnością
Nasz bohater zdał w/w testy i w
uroczystym obrzędzie dołączył do grona komputerowej braci. Wręczono mu własny joystick i świeży pachnący farbą drukarską egzemplarz gazetki o grach.
Etap 3. Konfrontacja
Rywalizacja jest wpisana w naturę
gracza. Każdy z nich jest jak wilk walczące o dominację w stadzie.
Nasz bohater nie był pod tym względem inny. Pragnął jak
najszybciej udowodnić sobie i innym że jest godny namaszczenia
(patrz Etap 2). Na szczęście jego sąsiad mniej więcej w tym samy
momencie stał się samodzielnym graczem. Dzięki temu codziennością
stała się rywalizacja w aspektach:
-fizycznym: Mortal Kombat czy Street
fighter
-strategicznym: Battle Isle
-zręcznościowym: North and south
-intelektualnym: kto szybciej skończy
Kajka i Kokosza
Wyniesione w ten sposób umiejętności
i wiedza zaprowadziły naszego bohatera do ostatniego etapu growej
edukacji:
Etap 4. Przyjęcie i namaszczenie
własnego ucznia:
Minęło wiele lat. Wiele joysticków
zostało zniszczonych, wiele platform do grania wymienionych,a w
rodzinie naszego bohatera pojawił się nowy członek. Koło życia
zatoczyło pełny obrót. Tak więc będąc wierny odwiecznej
tradycji przodków niegdysiejszy uczeń sam został mistrzem...
Przekazując swoją wiedzę nowemu
pokoleniu nasz bohater, w pewien sposób przyczynił się do
unieśmiertelnienia pewnych ważnych dla niego idei. Zbudował
pewnego rodzaju pomnik, dzieło żywe, które za kilkanaście lat
zaowocuje nowym pokoleniem graczy. Dzięki temu słowo edukacja
nabrało właściwego znaczenia. Wszak cytując pradawną księgę
Edukacja (łac.
educatio - wychowanie) –to pojęcie związane z rozwojem
umysłowym i wiedzą człowieka.
Dzięki piękne za wpis ^^
OdpowiedzUsuńOdnośnie kolonii to przypomniało mi się jak będąc na obozie harcerskim opowiadałem starszemu koledze, że mam i gram Home Alone 2 na Pegazusa i chyba to jakaś chińska podróbka bo nie się da przejść końcówki pierwszego etapu. Dobiegało się do końca korytarza gdzie były tylko zamknięte drzwi windy i drugie skąd wyskakiwały krwiożercze walizki. Starszy kolega podrapał się po brodzie i stwierdził, że jeśli to ta sama w którą on grał to walizki można unieszkodliwić wślizgiem kolanowym a w międzyczasie po uporczywie długim wciskaniu przycisku koło windy drzwi rozstąpią się. Lol, jak ja się nie mogłem doczekać, żeby wrócić do domu i to sprawdzić. Zadziałało. Okazało się później, że była to chyba pierwsze i jedna z niewielu gier jakie ukończyłem na tej zabawnej platformie.
OdpowiedzUsuńMożesz mówić o dużym szczęściu. Ja dopiero po latach dowiedziałem, że aby ukończyć grę Barbarian(o ile mnie pamięć nie myli) trzeba wrócić po zabiciu ostatniego bossa, przez wszystkie lokacje na początek. Niestety gra ta widnieje w haniebnym dziale "nieukończone".
Usuń